poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 3: Problemy na planie

*Martina*
Praca nad nową produkcją zajmowała mi większość tygodnia. W weekendy miałam zajęcia z nauczycielką. Wciąż muszę wypełniać obowiązek szkolny, a od poniedziałku do piątku nie mam czasu na naukę. Ciężkie życie. Czekam na efekty naszej pracy, na pierwszy, kompletny odcinek. Przez 24 godziny tworzyliśmy czołówkę do serialu. Postęp w pracy utrudniał nam niejaki Pablo Espinosa, który gra amanta Violetty. Że niby ja z nim? Dlaczego? Co ja zrobiłam? Za co? Ten chłopak nieustannie myli się w kwestiach. Gdyby to było wszystko. Raz wołali MARTINĘ, zamiast mnie kto się zjawił? Kochany i przecudowny Pablo. Uwięził mnie w garderobie, a sam wdział się w moją spódniczkę. To była przesada. Gdyby nie Mechi to nigdy bym się stamtąd nie wydostała. Dobra, pewnie przesadzam, bo prędzej czy później by mnie zaczęli szukać. Po porostu ten gościu działa mi na nerwach i nie mam pojęcia, jak mogę udawać miłość do niego, skoro czuję wstręt. Zadanie dla prawdziwego aktora. Po kilku dniach pracy nad czołówką przyszedł dzień nagrań piosenek. Pierwsza była "en mi mundo". Moja solówka jest również piosenką tytułową, która szybko wpada w ucho. W między czasie musieliśmy zorganizować dodatkowo zdjęcia promocyjne. Naprawdę, pierwszy miesiąc nad "Violettą" jest ciężki. Jednego dnia muszę być w pięciu miejscach na raz. Aktorzy są naprawdę bardzo profesjonalni. Gdy patrzyłam na ich pozy i mimikę wszystko wydawało mi się takie realne. Myślę, że również nie wypadłam najgorzej w zdjęciach z dziewczynami oraz solo, lecz gdy przyszedł czas na sesję z Pablo... Miałam ochotę oddać spódniczkę i główną rolę Jorge. Pablo ciągle mnie obejmował, ściskał i ślinił się do mnie. Przez niego musiałam zmienić koszulkę ponieważ całą mi ją opluł. OHYDA! Fotografowie nie byli zadowoleni, a ja nic nie mogłam z tym zrobić.
- Tini - usłyszałam swoje imię i oglądałam się dookoła własnej osi. Ujrzałam Jorge ucharakteryzowanego na Leona. Posłałam w jego stronę uśmiech. No tak. Są jeszcze zdjęcia z Violą i Leonem. W tym wypadku nie będzie chyba aż tak tragicznie. Jorge jest sympatyczny
- Hej - pomachałam do niego
- Jesteś spięta - zauważył słusznie. Przytaknęłam głową
- Ale to dlatego, że nie wychodzi mi pozowanie z Pablo. - wyznałam szczerze
- Widzę - chłopak ze zgorszeniem w oczach spoglądał na serialowego Tomasa, który właśnie wąchał sobie pachy. Po chwili dotknął ją językiem. W tym samym czasie Jorge i ja zatrzęśliśmy się z obrzydzenia. - Jest ohydny
- Nie pocieszyłeś - zaśpiewałam - Na szczęście zostały już tylko zdjęcia z tobą - chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha - Nie - zastopowałam go ręką - W sensie... Nie muszę już pozować z Pablo - rozjaśniłam całą sytuacje. Nie chce by były jakieś niedomówienia czy coś. Ten jego uśmiech mógłby oznaczać wiele, a na pewno więcej niż mogę sobie wyobrazić.
- Wiem - zaśmiał się - Idziemy? - potwierdziłam głową i razem stanęliśmy przed obiektywem. Z nim szło dużo łatwiej niż z "Tomasem", on przynajmniej nie ślini się na moje ramiona. Sesja przebiegła sprawnie i szybko.

*Pablo (Gumiś)*
Dzisiaj, dzisiaj, właśnie co jest dzisiaj? No nie ważne, a więc dziś nagrywamy, któryś tam odcinek z kolei. Sam już nie wiem. Zgubiłem się przy pierwszym. I tak się nie uczę scenariusza, bo robią to tylko głupki! A jak już się nauczyłem roli Violetty i nawet ubrałam dużo za małą spódniczkę to na mnie na krzyczeli. Tylko czemu mieli pretensje do mnie, skoro to oni nie wiedzą jaki noszę rozmiar! Nawet tą ładną Tinę zamknąłem w garderobie, bo chciała ukraść mi rolę. Choć w sumie i tak jest cudowna, rzecz jasna nie tak jak ja. Bo ja jestem najpiękniejszy i najmądrzejszy na świecie i każdy to potwierdzi! Właśnie nagrywamy jakąś scenę, jak dziewczyny coś śpiewają. To chyba teraz muszę wejść co nie? Nie czekając na nic wskoczyłem na plan. Zaczęłam śpiewać i grać na niewidzialnej gitarze.
-Cięcie! -krzyknął taki brzydki gościu, przez megafon.- Pablo wynocha z planu! Nie ta scena, znowu... -westchnął głośno, pewnie z podziwu.
-Kto w ogóle dał mu tą rolę? -zapytał facet obsługujący duży aparat. Oni to muszą mnie uwielbiać! Żeby inni się mogli choć trochę wykazać zszedłem z pola widzenia tym moim fanom. Postanowiłem odwiedzić moich przyjaciół, których nie lubię. Niestety muszę się z nimi kumplować, by im smutno nie było.
-Witajcie! -przywitałem ich. Siedzieli sobie i gadali. Pewnie o mnie, jaki to ja jestem boski!
-Znowu Ty- jak zwykle ucieszył się na mój widok. To właśnie dla Jorge jestem autorytetem. -Wspomniałem już, że jesteś głupi i nikt Cię nie lubi?
-Nawet z milion razy mu to mówiliśmy. Niepotrzebnie zdzierasz gardło- powiedział ten gościu w czapce z daszkiem.
- Ale ja Was lubię -skłamałem, by im nie było przykro. -A i jeszcze jedno, od dziś nazywajcie mnie Gumiś- oznajmiłem i odszedłem od nich. Słyszałem tylko ich głośny śmiech. Wróciłem do miejsca, w którym nagrywali ten serial.
- Pablo! Wchodzisz! -darł się znowu ten mężczyzna. Zignorowałem go, bo ja wchodzę kiedy chce. Usiadłem na jednym z krzeseł, które właśnie zabrałem jakiejś dziewczynie, przez co upadła na ziemię.
-Wejdź na tą scenę! - rozkazał jakiś inny ludź.
-No dobrze, już dobrze! -zgodziłem się. Wykonałem ich błagania i ustałem w wyznaczonym miejscu. Właśnie ta laska skończyła mówić swoją rolę.
- No teraz ty- oznajmił widocznie załamany. Ten koleś chyba jest reżyserem, ale w sumie to nie jestem pewny. -Czytaj! - niechętnie zwróciłem głowę w stronę wielkich kartek.
-C Z E Ś Ć -każdą literę wypowiadałem osobno. Czytanie jest takie trudne, jakoś nigdy tego nie obczaiłem.
-Tam nawet nie jest napisane cześć - mówiła brunetka stojąca obok mnie. W końcu i tak nie nagraliśmy tej sceny. Sam nie wiem dlaczego. Ci ludzie to wiecznie mają jakieś problemy!



środa, 4 marca 2015

Rozdział 2: Atak

*Candelaria*
Wszyscy wyczekiwaliśmy wyników castingu. Minęły 2 tygodnie i nie ma żadnego odzewu. Zero telefonów, sms'a, maila. Wiem, bo sprawdzam wszystko codziennie. Szczerze mówiąc to kilka razy dziennie. Dobra, okay... Co sekundę odświeżam stronę z mailem i odrzucam połączenia od babci żeby nie blokowała linii. Kurde, dzwońcie, no! Z tego zdenerwowania mój kot jest łysy. Lepiej nie pytać, jak tego dokonałam. Przypadkowo zresztą.
Zapraszamy na spotkanie - przeczytałam tytuł wiadomości, jaką nadesłała mi załoga telenoweli.
- tak!!! - krzyknęłam, podskakując do sufitu. Tańczyłam, tupałam. Byłam szczęśliwa. Teraz to mam zapewnioną rolę w tym serialu. Ja to wiem. Szybko przerzuciłam swoją szafę. Bo z ubraniami to jest tak: gdy idę na zakupy to nie mam miejsca na układanie kolejnych spodni, bluzek i tak dalej, ale gdy staję przed wyborem stylizacji, wtedy nagle szafa jest pusta. Niemalże biegłam na umówione spotkanie. Trzymałam łokcie na wysokości uszu, żeby tym pośpiechem nie spowodować na mojej koszuli plam od potu. To by była kompromitacja. Na spotkaniu zjawiła się garstka osób spośród setek.
- Gratuluję - pochwalił nas producent - wszyscy tu zebrani dostaliście się do obsady "Violetty". - każdy zaczął wiwatować. Ta wiadomość jedynie potwierdziła moje przypuszczenia. Rozglądałam się na boki by poznać, zmierzyć i ocenić przyszłych znajomych z planu. Dziewczyny prezentowały się całkiem sympatycznie. Gorzej z chłopaki. W nich widziałam jedynie zadufanych w swoim ego debilach, dla których najważniejsza jest grzywka i kremy...

*Facundo*
Nadal nie mogę to uwierzyć, ale dostałem się! Nie spodziewałem się tego. Oczywiście pragnąłem tej roli ale byłem przekonany, że jej nie dostanę. Szybkim krokiem zmierzałem na umówione spotkanie. Nawet nie tyle co szedłem a biegłem.
-Wreszcie jestem-szepnąłem do siebie stojąc przed budynkiem. Na spotkaniu było zaledwie kilka osób. Kiedy producent osobiście potwierdził, że się dostaliśmy wszyscy zaczęli wiwatować i cieszyć się jak głupki. Oczywiście ja też. Kiedy ochłonęliśmy producent zaczął nam wszystko tłumaczyć:
-Widzę, że jesteście bardzo zadowoleni. Mam nadzieje, że macie tyle samo zapału do pracy co radości w sobie. Jeszcze w tym tygodniu zaczną się próby. Teraz pójdę po harmonogram byście wiedzieli o której godzinie się stawić na próby-oznajmił.-A bym zapomniał-odwrócił się i ponownie zwrócił do nas.-Zorganizowaliśmy wam dzisiaj spotkanie integracyjne, byście się mogli lepiej poznać. Wtedy będzie wam łatwiej współpracować. Jak tylko przyniosę rozkład przeniesiecie się do innego miejsca na to spotkanie.
 Gdy wyszedł zagadałem do chłopaka który siedział obok mnie:
-Cześć, Facundo jestem.
-Jorge -odpowiedział i podał mi rękę.-Kogo grasz?-dopytał.
-Maxiego, a ty?
-Leona -oznajmił z dumą. No to poznałem już jednego kolegę z planu . Idę zagadać do reszty. Wydaje mi się, że są całkiem spoko. Chyba będę miał nowych przyjaciół, a przynajmniej mam taką nadzieje.



*Martina*
Cała obsada została zaproszona do restauracji na kolację. Nadal nie wierzę, że ja - Martina Stoessel zostałam wybrana i będę grać główną rolę. Spośród tylu dziewczyn oraz jednego chłopaka, który głośno ćwiczył rolę na korytarzu zostałam zauważona właśnie ja. Coś niesamowitego. Na miejscu zajęłam krzesło obok poznanej wcześniej blondynki. To niezwykłe, że obie się dostałyśmy. Szkoda tylko, że będzie w serialu moim wrogiem. Wydaje się być całkiem sympatyczna. Po mojej drugiej stronie usiadł chłopak, który ubiegał się o rolę Violetty. Czy to oznacza, że będą dwie Violetty?
- Zajęłaś mi miejsce - usłyszałam oskarżenie w moją stronę. Odwróciłam głowę w jego kierunku z niewyraźną miną.
- Mam teraz wstać i się przesiąść? - zapytałam, odkładając widelec i nóż. Chłopak wybuchł śmiechem
- To ja miałem grać Violę - zawył - Taki żart. - wyciągnął dłoń w moją stronę - Jestem Jorge. Będę grać Leona - powiadomił mnie z uśmiechem na twarzy. Powtórzyłam jego gest. Już czuję, że to będzie najlepszy rok w moim życiu. Ludzie są fantastyczni, a przynajmniej tacy wydają się po pierwszym spotkaniu. Oby pozory mnie nie myliły. W pewnym momencie Jorge oraz kilku facetów podniosło się ze swojego dotychczasowego siedzenia. Chwilę ich obserwowałam. Czyżby wszystkim naraz zachciało się siku? Podążali w kierunku łazienki. Serio? Grupowe oddawanie moczu? Serio? Długo nie wracali. Albo utopili się w sedesie, albo... nie. Nic innego nie wpadło mi do głowy... Postanowiłam się w tym nie zatracać. Jadłam pyszny czekoladowy deser. Nagle w całym lokalu rozbrzmiał głośny okrzyk, a my aż wzdrygnęliśmy. Wszyscy klienci lokalu zwrócili głowy w stronę toalet. Co tam się dzieje? Drzwi się otworzyły
- Nadchodzi zagłada - rozpoznałam głos Jorge
- zagłada - podkładał ktoś echo. Ujrzeliśmy dłoń owiniętą białym papierem. Zaraz za nią wyłoniło się całe ciało... kogoś. Twarz również została zakryta. Chłopak poruszał się dosłownie jak mumia. Wolny chód oraz dłonie wyciągnięte przed siebie. Zaraz za nim rzędem szły kolejne stwory. Jęczeli, zbliżając się do naszego stolika. Nie mam pojęcia co oznacza cała ta akcja, czy jest w scenariuszu, czy nie, ale jest przezabawnie. Mięśnie brzucha bolały mnie od śmiechu. Mercedes spadła nawet z krzesła.
- Mumioatak! - krzyknął któryś z nich. Nie rozpoznawałam żadnego. Każdy był po prostu identyczną mumią, co drugi.

________

Tutaj znowu ja - Ari. Dodaję rozdział pisany przeze mnie i Fran Love, która jak na razie została na blogu i ze mną go prowadzi. *brawa i ukłony*. Znów to, co pod kreską przypada mi XD Dawno rozdziału nie było, ale no... mamy swoje obowiązki. Rozumiecie? Wiem, że tak. 
Candelaria i Martina pisana przeze mnie, a Facundo przez mistrzynię F.L. 
Dziękujemy za wyświetlenia i komentarze. Nie obrazimy się za kolejne. Naprawdę ;) Do następnego rozdziału!